Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2013
Dystans całkowity: | 841.50 km (w terenie 82.00 km; 9.74%) |
Czas w ruchu: | 33:15 |
Średnia prędkość: | 25.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 6844 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (108 %) |
Maks. tętno średnie: | 173 (94 %) |
Suma kalorii: | 22565 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 49.50 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 11 sierpnia 2013
Kategoria szosa
szosa-czasówka
- DST 13.40km
- Czas 00:21
- VAVG 38.29km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 193 (104%)
- HRavg 163 ( 88%)
- Kalorie 429kcal
- Podjazdy 59m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 sierpnia 2013
Kategoria szosa
szosa-sprinty
- DST 61.79km
- Czas 02:17
- VAVG 27.06km/h
- VMAX 53.00km/h
- HRmax 163 ( 88%)
- HRavg 124 ( 67%)
- Kalorie 1219kcal
- Podjazdy 339m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 sierpnia 2013
Kategoria szosa
szosa
- DST 59.48km
- Czas 02:11
- VAVG 27.24km/h
- VMAX 52.00km/h
- HRmax 161 ( 87%)
- HRavg 123 ( 66%)
- Kalorie 1141kcal
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Kategoria szosa
szosa
- DST 48.31km
- Czas 01:48
- VAVG 26.84km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 33.0°C
- HRmax 153 ( 83%)
- HRavg 124 ( 67%)
- Kalorie 953kcal
- Podjazdy 285m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 sierpnia 2013
Kategoria szosa
Karpacz-wyścig
Dziś pojechałem swój pierwszy wyścig szosowy,a do tego w górach.Już same treningi przed wyścigiem dawały dużo do myślenia,a tu jeszcze trzeba dodać rywalizację i chęć jak najlepszego wyniku.
Pogoda piękna...do opalania o godzinie jedenastej mój termometr wskazywał 30 stopni,zapowiadało się naprawdę ciepło.
Start o czasie 11.10 moja grupa (start w 10 osobowych grupach co 5 min. rewelacja)jak ruszyliśmy zaraz uformowała się czteroosobowa grupa,reszta jechała w swoim tempie,jechało mi się dobrze choć tętno było wysokie,krótki ale dość mocne zmiany,rewelka,ale cóż na ok 20 km. moje rumakowanie się skończyło panowie zaczęli pod górkę mocno jechać,ja dałem sobie spokój i pojechałem swoim tempem i dzięki Bogu bo to co miało się stać na gdzieś 34 km. to był pogrom.Podjazd zaczął się dość spokojnie ale ciągle w górę,miało być podjazdu 3 kilometry z lekkim hakiem i było,luźno zacząłem podjazd oszczędzając siły,na 32 km. mali kibice, paru chłopaków zorganizowało "bufet" w postaci wody z wiadra w kubeczkach jaka ulga to była jak mogłem sobie polać nogi zimną wodą to będzie wiedział tylko ten kto jechał w tym upale,a dodam tylko tyle że na zegarku termometr pokazywał 36 stopni.No i jechałem pod górkę jechałem i jechałem najpierw zobaczyłem napis podjazd 10% myślę sobie ok. pod większe podjeżdżałem,za chwilę napis 16% no i tu zobaczyłem że kolaże szosowi idą pieszo myślę sobie że chwilka i będzie jakieś wypłaszczenie i chwilę odpocznę,ale nie nic...tylko mocno i sztywno w górę,już brakło mi biegów tętno wkręca się coraz wyżej,a tu końca nie widać,za to widać ludzi prowadzących rowery pod górę,a niektórzy usiedli pod drzewami i odpoczywają,ja jeszcze jadę ale jest coraz gorzej oddechu brak,żar z nieba się leje,pomyślałem jak to na szosie mam zejść nie da rady,ale po 100 metrach ugotowałem się,zszedłem z roweru musiałem złapać oddech wyregulować tętno i po kilkunastu sekundach wsiadłem i wciągnąłem się pod górę,dalej bufet i zjazd,i znowu podjazd.Jeżdżąc po tych górach myślałem że mam już omamy,otóż patrząc na drogę widziałem że droga idzie w dół,a ja jechałem jakbym miał kapcia,patrze na komputerek a on wskazuje że jadę w górę,dziwne,ale słońce mogło robić swoje:)
Końcówka,hm...prawie 10 km to podjazd do Karpacza i pod Orlinek,w Karpaczu jechałem już siłą woli,po drodze ustawiłem swój osobisty bufet z wodą i napojami w postaci mojej córki i żony, które to poratowały minie na ostatnich kilometrach zimną wodą,która ratowała mi życie.
Podsumowując całą imprezę i wyścig rewelka,żarcie masakrycznie dobre,do tego super karmelowe piwo:)Jeżeli chodzi o aspekt sportowy,to już wiem co to jest wyścig szosowy w górach,wspaniałe doświadczenie,usmarkałem się jak prosie,ale zabawa przednia i o to chodzi.
Z takich jeszcze nieoficjalnych wyników to byłem 35 open i 7 w kat. M3,nie wiem na ile osób bo jeszcze lista nie była zamknięta ludziska jeszcze jechały.
/3002704
Pogoda piękna...do opalania o godzinie jedenastej mój termometr wskazywał 30 stopni,zapowiadało się naprawdę ciepło.
Start o czasie 11.10 moja grupa (start w 10 osobowych grupach co 5 min. rewelacja)jak ruszyliśmy zaraz uformowała się czteroosobowa grupa,reszta jechała w swoim tempie,jechało mi się dobrze choć tętno było wysokie,krótki ale dość mocne zmiany,rewelka,ale cóż na ok 20 km. moje rumakowanie się skończyło panowie zaczęli pod górkę mocno jechać,ja dałem sobie spokój i pojechałem swoim tempem i dzięki Bogu bo to co miało się stać na gdzieś 34 km. to był pogrom.Podjazd zaczął się dość spokojnie ale ciągle w górę,miało być podjazdu 3 kilometry z lekkim hakiem i było,luźno zacząłem podjazd oszczędzając siły,na 32 km. mali kibice, paru chłopaków zorganizowało "bufet" w postaci wody z wiadra w kubeczkach jaka ulga to była jak mogłem sobie polać nogi zimną wodą to będzie wiedział tylko ten kto jechał w tym upale,a dodam tylko tyle że na zegarku termometr pokazywał 36 stopni.No i jechałem pod górkę jechałem i jechałem najpierw zobaczyłem napis podjazd 10% myślę sobie ok. pod większe podjeżdżałem,za chwilę napis 16% no i tu zobaczyłem że kolaże szosowi idą pieszo myślę sobie że chwilka i będzie jakieś wypłaszczenie i chwilę odpocznę,ale nie nic...tylko mocno i sztywno w górę,już brakło mi biegów tętno wkręca się coraz wyżej,a tu końca nie widać,za to widać ludzi prowadzących rowery pod górę,a niektórzy usiedli pod drzewami i odpoczywają,ja jeszcze jadę ale jest coraz gorzej oddechu brak,żar z nieba się leje,pomyślałem jak to na szosie mam zejść nie da rady,ale po 100 metrach ugotowałem się,zszedłem z roweru musiałem złapać oddech wyregulować tętno i po kilkunastu sekundach wsiadłem i wciągnąłem się pod górę,dalej bufet i zjazd,i znowu podjazd.Jeżdżąc po tych górach myślałem że mam już omamy,otóż patrząc na drogę widziałem że droga idzie w dół,a ja jechałem jakbym miał kapcia,patrze na komputerek a on wskazuje że jadę w górę,dziwne,ale słońce mogło robić swoje:)
Końcówka,hm...prawie 10 km to podjazd do Karpacza i pod Orlinek,w Karpaczu jechałem już siłą woli,po drodze ustawiłem swój osobisty bufet z wodą i napojami w postaci mojej córki i żony, które to poratowały minie na ostatnich kilometrach zimną wodą,która ratowała mi życie.
Podsumowując całą imprezę i wyścig rewelka,żarcie masakrycznie dobre,do tego super karmelowe piwo:)Jeżeli chodzi o aspekt sportowy,to już wiem co to jest wyścig szosowy w górach,wspaniałe doświadczenie,usmarkałem się jak prosie,ale zabawa przednia i o to chodzi.
Z takich jeszcze nieoficjalnych wyników to byłem 35 open i 7 w kat. M3,nie wiem na ile osób bo jeszcze lista nie była zamknięta ludziska jeszcze jechały.
/3002704
- DST 73.65km
- Czas 02:58
- VAVG 24.83km/h
- VMAX 71.00km/h
- Temperatura 38.0°C
- HRmax 192 (104%)
- HRavg 169 ( 91%)
- Kalorie 2641kcal
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 sierpnia 2013
Kategoria szosa
Karpacz-luźny rozjazd przed wyścigiem
- DST 18.17km
- Czas 00:52
- VAVG 20.97km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 170 ( 92%)
- HRavg 136 ( 73%)
- Kalorie 540kcal
- Podjazdy 381m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 sierpnia 2013
Kategoria szosa
Karpacz-podjazd Orlinek
Podjazdy pod Orlinek
- DST 26.00km
- Czas 01:15
- VAVG 20.80km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 180 ( 97%)
- HRavg 143 ( 77%)
- Kalorie 858kcal
- Podjazdy 607m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze