Sobota, 3 sierpnia 2013
Kategoria szosa
Karpacz-wyścig
Dziś pojechałem swój pierwszy wyścig szosowy,a do tego w górach.Już same treningi przed wyścigiem dawały dużo do myślenia,a tu jeszcze trzeba dodać rywalizację i chęć jak najlepszego wyniku.
Pogoda piękna...do opalania o godzinie jedenastej mój termometr wskazywał 30 stopni,zapowiadało się naprawdę ciepło.
Start o czasie 11.10 moja grupa (start w 10 osobowych grupach co 5 min. rewelacja)jak ruszyliśmy zaraz uformowała się czteroosobowa grupa,reszta jechała w swoim tempie,jechało mi się dobrze choć tętno było wysokie,krótki ale dość mocne zmiany,rewelka,ale cóż na ok 20 km. moje rumakowanie się skończyło panowie zaczęli pod górkę mocno jechać,ja dałem sobie spokój i pojechałem swoim tempem i dzięki Bogu bo to co miało się stać na gdzieś 34 km. to był pogrom.Podjazd zaczął się dość spokojnie ale ciągle w górę,miało być podjazdu 3 kilometry z lekkim hakiem i było,luźno zacząłem podjazd oszczędzając siły,na 32 km. mali kibice, paru chłopaków zorganizowało "bufet" w postaci wody z wiadra w kubeczkach jaka ulga to była jak mogłem sobie polać nogi zimną wodą to będzie wiedział tylko ten kto jechał w tym upale,a dodam tylko tyle że na zegarku termometr pokazywał 36 stopni.No i jechałem pod górkę jechałem i jechałem najpierw zobaczyłem napis podjazd 10% myślę sobie ok. pod większe podjeżdżałem,za chwilę napis 16% no i tu zobaczyłem że kolaże szosowi idą pieszo myślę sobie że chwilka i będzie jakieś wypłaszczenie i chwilę odpocznę,ale nie nic...tylko mocno i sztywno w górę,już brakło mi biegów tętno wkręca się coraz wyżej,a tu końca nie widać,za to widać ludzi prowadzących rowery pod górę,a niektórzy usiedli pod drzewami i odpoczywają,ja jeszcze jadę ale jest coraz gorzej oddechu brak,żar z nieba się leje,pomyślałem jak to na szosie mam zejść nie da rady,ale po 100 metrach ugotowałem się,zszedłem z roweru musiałem złapać oddech wyregulować tętno i po kilkunastu sekundach wsiadłem i wciągnąłem się pod górę,dalej bufet i zjazd,i znowu podjazd.Jeżdżąc po tych górach myślałem że mam już omamy,otóż patrząc na drogę widziałem że droga idzie w dół,a ja jechałem jakbym miał kapcia,patrze na komputerek a on wskazuje że jadę w górę,dziwne,ale słońce mogło robić swoje:)
Końcówka,hm...prawie 10 km to podjazd do Karpacza i pod Orlinek,w Karpaczu jechałem już siłą woli,po drodze ustawiłem swój osobisty bufet z wodą i napojami w postaci mojej córki i żony, które to poratowały minie na ostatnich kilometrach zimną wodą,która ratowała mi życie.
Podsumowując całą imprezę i wyścig rewelka,żarcie masakrycznie dobre,do tego super karmelowe piwo:)Jeżeli chodzi o aspekt sportowy,to już wiem co to jest wyścig szosowy w górach,wspaniałe doświadczenie,usmarkałem się jak prosie,ale zabawa przednia i o to chodzi.
Z takich jeszcze nieoficjalnych wyników to byłem 35 open i 7 w kat. M3,nie wiem na ile osób bo jeszcze lista nie była zamknięta ludziska jeszcze jechały.
/3002704
Pogoda piękna...do opalania o godzinie jedenastej mój termometr wskazywał 30 stopni,zapowiadało się naprawdę ciepło.
Start o czasie 11.10 moja grupa (start w 10 osobowych grupach co 5 min. rewelacja)jak ruszyliśmy zaraz uformowała się czteroosobowa grupa,reszta jechała w swoim tempie,jechało mi się dobrze choć tętno było wysokie,krótki ale dość mocne zmiany,rewelka,ale cóż na ok 20 km. moje rumakowanie się skończyło panowie zaczęli pod górkę mocno jechać,ja dałem sobie spokój i pojechałem swoim tempem i dzięki Bogu bo to co miało się stać na gdzieś 34 km. to był pogrom.Podjazd zaczął się dość spokojnie ale ciągle w górę,miało być podjazdu 3 kilometry z lekkim hakiem i było,luźno zacząłem podjazd oszczędzając siły,na 32 km. mali kibice, paru chłopaków zorganizowało "bufet" w postaci wody z wiadra w kubeczkach jaka ulga to była jak mogłem sobie polać nogi zimną wodą to będzie wiedział tylko ten kto jechał w tym upale,a dodam tylko tyle że na zegarku termometr pokazywał 36 stopni.No i jechałem pod górkę jechałem i jechałem najpierw zobaczyłem napis podjazd 10% myślę sobie ok. pod większe podjeżdżałem,za chwilę napis 16% no i tu zobaczyłem że kolaże szosowi idą pieszo myślę sobie że chwilka i będzie jakieś wypłaszczenie i chwilę odpocznę,ale nie nic...tylko mocno i sztywno w górę,już brakło mi biegów tętno wkręca się coraz wyżej,a tu końca nie widać,za to widać ludzi prowadzących rowery pod górę,a niektórzy usiedli pod drzewami i odpoczywają,ja jeszcze jadę ale jest coraz gorzej oddechu brak,żar z nieba się leje,pomyślałem jak to na szosie mam zejść nie da rady,ale po 100 metrach ugotowałem się,zszedłem z roweru musiałem złapać oddech wyregulować tętno i po kilkunastu sekundach wsiadłem i wciągnąłem się pod górę,dalej bufet i zjazd,i znowu podjazd.Jeżdżąc po tych górach myślałem że mam już omamy,otóż patrząc na drogę widziałem że droga idzie w dół,a ja jechałem jakbym miał kapcia,patrze na komputerek a on wskazuje że jadę w górę,dziwne,ale słońce mogło robić swoje:)
Końcówka,hm...prawie 10 km to podjazd do Karpacza i pod Orlinek,w Karpaczu jechałem już siłą woli,po drodze ustawiłem swój osobisty bufet z wodą i napojami w postaci mojej córki i żony, które to poratowały minie na ostatnich kilometrach zimną wodą,która ratowała mi życie.
Podsumowując całą imprezę i wyścig rewelka,żarcie masakrycznie dobre,do tego super karmelowe piwo:)Jeżeli chodzi o aspekt sportowy,to już wiem co to jest wyścig szosowy w górach,wspaniałe doświadczenie,usmarkałem się jak prosie,ale zabawa przednia i o to chodzi.
Z takich jeszcze nieoficjalnych wyników to byłem 35 open i 7 w kat. M3,nie wiem na ile osób bo jeszcze lista nie była zamknięta ludziska jeszcze jechały.
/3002704
- DST 73.65km
- Czas 02:58
- VAVG 24.83km/h
- VMAX 71.00km/h
- Temperatura 38.0°C
- HRmax 192 (104%)
- HRavg 169 ( 91%)
- Kalorie 2641kcal
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt szosowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Teraz dorzuć jakieś foty i publiczność będzie zadowolona!
A tak na poważnie to dobra wyrypa musiała być. Gratuluję.
kolarzyk - 22:46 środa, 7 sierpnia 2013 | linkuj
Komentuj
A tak na poważnie to dobra wyrypa musiała być. Gratuluję.
kolarzyk - 22:46 środa, 7 sierpnia 2013 | linkuj